Nie jest łatwe przedstawienie tego bohatera trylogii „Król Myśli”. O Terradornie bowiem i jego życiu można napisać kilka książek. Wygląda on tak jak na grafice powyżej. Wbrew swojemu wyglądowi jest inteligentny, mądry i co ważniejsze posiada ogromną wiedzę. Ba, on jest władcą wiedzy! Poniższy fragment nie opisuje Terradorna kompleksowo, ukazuje jedynie jego sposób myślenia i wnioskowania.
Terradorn, by wskrzesić Bibianę potrzebował przede wszystkim dużo czasu. Władca Wiedzy był w tej komfortowej sytuacji, że tego czasu nikt mu nie ograniczał. Czas to była tylko mała cząstka tego, czego Terradorn potrzebował. Jeśli mowa o wskrzeszaniu zmarłych, przyznać trzeba, że proces taki nigdy nie został jak dotąd zaobserwowany ani na Eriadzie, ani też w żadnym innym Wymiarze, o których istnieniu nawet Władca Wiedzy miał mgliste pojęcie, poza jednym z nich, o którym Terradorn wiedział dokładnie tyle samo, a nawet więcej niż Bibiana. Samoistne powstanie z martwych człowieka jest abstrakcją, w którą trudno byłoby uwierzyć nawet będąc naocznym świadkiem takiego wydarzenia. Martwy nie ma bowiem świadomości, nie posiada żadnej mocy sprawczej ani woli, którą mógłby posłużyć się samozmartwychwstając. Terradorn tymi zagadnieniami nie zaprzątał sobie głowy. Władca Wiedzy miał świadomość tego, że jeśli coś jest niemożliwe, to nawet wiara wszystkich ludzi i nieskończona liczba zaprzeczeń nie zamienią niemożliwego w możliwe. Terradorn miał większy problem, będąc człowiekiem musiał wskrzesić boga i to nie byle jakiego bożka mającego swój początek dzięki woli kogoś od niego potężniejszego. Zadaniem Władcy Wiedzy było wskrzeszenie absolutu, który nie miał początku, którego umysł skrywał w sobie wiedzę tak ogromną, że wymykała się ona wszelkiej wyobraźni, nawet gdyby ta wyobraźnia była niczym nieograniczona. Władca Wiedzy miał czas, miał też coś, czym mógł się posłużyć jak precyzyjnym narzędziem zdolnym rozłożyć na czynniki pierwsze nawet coś tak małego jak elektron. Narzędziem Władcy Wiedzy była WIEDZA. Problem w tym, że aby mieć dostęp do całej wiedzy, a nie tylko jej skrawka, który był w stanie pomieścić jego umysł, Berrianin zmuszony był skorzystać z umysłów swoich braci. Mechanizm, który mu to umożliwiał był już wcielony w życie i działał bez zarzutu. Co z tego, skoro zarówno on, jak i wszyscy ci, których zaangażował do po-mocy przy wskrzeszaniu Bibiany podlegali śmierci, a po śmierci stawali się bezużyteczni. Przebywając w ciele Amarona, Terradorn musiał więc wynaleźć proces, który zabezpieczyłby wiedzę przed skutkami śmierci tych, w których umysłach wiedza była gromadzona. Do tego celu, jak przekonał się młody Berrianin przydatna była ceremonia odprawiana raz do roku na cześć Bibiany, podczas której jego reinkarnowane w nowym ciele umysły przypominały sobie wszystko to, co miało miejsce przed ich śmiercią. W ceremonię należało w takim razie wprowadzić zmiany, które inicjowałyby przebudzenie podobne do tego, jakiego doznał on sam w ciele Amarona także tym, z którymi umysł Terradorna był połączony bezpośrednio, za których pośrednictwem Władca Wiedzy miał dostęp do wszystkich żyjących umysłów. Takie zmiany w ceremonii wprowadzono jeszcze za życia Amarona, dodając do niej scenę nazwaną Kręgiem Wiedzy. Uczestniczył w niej Terradorn, Biorn, Ern, Sin i Kina. Problem, który w tym projekcie pojawił się po pierwszej śmierci członków Kręgu Wiedzy, okazał się czymś, co przerosło możliwości Terradorna. Po śmierci Bibiany wędrówka esencji życia Berrian wymknęła się spod jakiejkolwiek kontroli. Ceremonia owszem spełniała swoje zadanie, członkowie Kręgu Wiedzy przypominali sobie, kim są i jaki mają cel, ale pojawiali się na Berrii w różnych odstępach czasowych i nigdy nie udało się Terradornowi zebrać ich wszystkich w jednym czasie. Problem ten należało rozwiązać i to jak najszybciej. Terradornowi każdorazowo brakowało jednak jakiegoś ogniwa. Czas mijał, ale Władca Wiedzy nie musiał się kłopotać jego upływem. Przeciwnie każda upływająca chwila przybliżała go bowiem do rozwiązania. Berrianin więc myślał, myślał i myślał. Bywało nawet tak, że zapominał o tym, aby podtrzymywać swoje funkcje życiowe jedząc posiłki. Dla Terradorna, którego umysł pracował nieustannie tworząc koniunkcje wielu zdań, przeprowadzając logiczne ciągi myślowe, szukając prawdy, ale przede wszystkim szukając sposobu na wskrzeszenie Bibiany, sprawy doczesne przeważnie nie miały znaczenia.
Prawda! Co jest prawdą? Bibiana nie żyje!
O tym wiedzieli wszyscy i wszyscy to stwierdzenie uważali za prawdę, potwierdzoną nieobecnością bogini. Gdyby Bibiana żyła, jej obecność byłaby dostrzegalna. Tymczasem wydarzenia na Berrii i w innych wymiarach Eriady potwierdzały jej nieobecność. Terradorn pojawiał się na Berrii co kilka pokoleń. Razem z nim pojawiali się także Biorn, Ern, Sin i Kina, jednakże za każdym razem brakowało któregoś z członków Kręgu Wiedzy, przez co Terradorn miał utrudniony dostęp do wiedzy całej Eriady, z której to wiedzy nieustannie odtwarzał wspomnienia i osobowość Bibiany.
— Nie ma nawet śladu po niej — powiedziała któregoś razu Kina, która była towarzyszką jednego z wcieleń Terradorna, jego kochaną żoną. Przechadzali się wtedy po płaskowyżu, Madgina, wchodzącego w skład górskiego pasma Kiri leżącego na kontynencie Eternajt, który rozciągał się prawie od bieguna południowego aż po biegun północny i był bliźniaczo podobny do Kartynik, znajdujących się na Planecie Zaziantego, która to Planeta znajdowała się w zupełnie innym Wymiarze, o czym Terradorn wiedział doskonale, nie znając źródła pochodzenia swojej wiedzy. Usłyszawszy słowa Kini, która w tamtym życiu nosiła imię Bargossa, Terradorn rozejrzał się wokół siebie. Widok, jaki rozciągał się wtedy przed nim, należał do wyjątkowo urokliwych. Ośnieżone, skalne szczyty górskie, pokryte gdzieniegdzie mgłą, skąpane w słońcu sięgały wierzchołkami chmur. Umysł Terradorna wciąż pracował, a Władca Wiedzy często był jakby nieobecny, przeważnie nie reagował na to, co do niego mówiono. Tym razem jednak usłyszał to, co powiedziała jego ukochana. „Nie ma nawet śladu po niej”. Terradornowi te słowa zazgrzytały w umyśle, jakby ktoś nasypał piachu w tryby. Były one bowiem jednocześnie prawdą jak i kłamstwem. Czy coś może być zarówno prawdą jak i kłamstwem? Terradorn wiedział doskonale, że tak. W tym wypadku wszystko rozbijało się o znaczenie wypowiedzianych słów. Ślad po Bibianie bowiem istniał, były nim góry, były nim chmury, powietrze, płaskowyż Madgina, góry Kiri, kontynent Eternajt, Berria i cała Eriada z całą różnorodnością form życia. Terradorn uśmiechnął się do Kini, przytulił ją i pocałował w czoło. Tej nocy Berrianin nie mógł zasnąć. Proces napływu wiedzy do jego umysłu, projektował różne wizje, przypominając rzeczy oczywiste i wydarzenia, które miały miejsce w przeszłości, a także informując Terradorna o bieżących zdarzeniach, często utrudniał mu myślenie. Berrianin co i rusz powtarzał, nie wiedzieć dlaczego, że wiedza, to nie mądrość, a mądrość to nie
do końca to samo, co inteligencja. Tej nocy Władca Wiedzy udowodnił swoje zwierzchnictwo nad nią, całkowicie się od niej odcinając. Prawie całkowicie, bowiem odsunął od siebie niemal całą wiedzę, którą posiadał,
a do swojej świadomości dopuścił tylko jedno zdanie: Jeżeli jest p, to jest też q i jest p, a więc jest q. Długo myślał o tym sylogizmie.
[(p ⇔ q) ∧ p] ⇒ q
Wcześniej założył, że zdanie wypowiedziane przez Kinę „Nie ma nawet śladu po niej” jest nieprawdziwe i tego założenia uczepił się kurczowo. Jeżeli jest p, to jest też q i jest p, więc jest q. Aby to zdanie było prawdą, musi być spełniony warunek: jeżeli jest p. Jeżeli absolut jest nieśmiertelny…
Jeżeli absolut jest nieśmiertelny, a Bibiana jest absolutem, to Bibiana jest nieśmiertelna.
p — absolut jest nieśmiertelny
q — Bibiana jest absolutem.
Sylogizmy to schematy wnioskowania na podstawie dwóch przesłanek, które zawierają wspólny element, a każdy element wniosku zawarty jest
w dokładnie jednej przesłance.
Jeżeli każdy M jest P oraz każdy P jest S, to każdy M jest S
Powyższe zdanie jest prawdziwe niezależnie od tego, czy za każdy M jest P lub każdy P jest S podstawimy prawdę czy fałsz. Jeżeli powiemy: jeżeli każdy człowiek jest drzewem i każde drzewo jest rośliną, to każdy człowiek jest rośliną, całość będzie zdaniem prawdziwym pomimo że przesłanka każdy człowiek jest drzewem, jest fałszywa.
Z logiką nikt nie wygrał, tym bardziej okrutnik, który pozbawił życia Bibianę, wygrać z logiką nie mógł, bo nie mógł zabić osoby, która nie podlegała śmierci. Wobec tego informacja o śmierci Bibiany jest nieprawdziwa, a w takim razie Bibiana żyje.
Jak ma się do tego powyższego stwierdzenia fakt niezaprzeczalny, którym była wyraźna, namacalna nieobecność bogini?
Terradorn wstawiał do równania przeróżne zdania. Z tych rozmyślań wynikały różne wnioski.
Jeżeli bogini nie ma, to znaczy, że nie żyje… — fałsz.
Nie można przywrócić do życia osoby, która nie umarła… — prawda.
Pewne było to, że Terradorn jako człowiek nie może wskrzesić nikogo, tym bardziej absolutu. Prawdą było też to, że zadaniem Terradorna było wskrzesić Bibianę. Co z tego wynikało? Terradorn zrozumiał to dopiero
po czasie. Zasmucony tym zrozumieniem, bo sylogizmy były czymś, czym się pasjonował, z bólem je odstawił.
Bargossa była dobrą żoną. Terradorn bardzo ją kochał i cenił sobie jej towarzystwo. Mieli nawet dzieci i żyli szczęśliwie. Kina wiedziała, kim jest jej mąż i jakie ma zadanie, znała też swoją w tym zadaniu rolę i udzieliła Władcy Wiedzy ogromnego wsparcia. Terradorn bardzo chciał poznać Eriadę, tak zwyczajnie ją zwiedzić, nie tylko wiedzieć o wszystkim, ale też dotknąć wszystkiego. Najbardziej interesowały go wszechświaty równoległe, podobnie jak Berria ukryte przed Eriadczykami i nie tylko nimi. O jednym z nich wiedział, że nazywa się Biria, niestety to było wszystko, co wiedział. Kina należąca do Kręgu Wiedzy dostarczyła Terradornowi informacji o jednym ze wszechświatów, z którego składała się Eriada. Berrianka nie wiedziała, jak informacje o Wszechświecie, którego nazwy nie potrafiła odkryć dostały się do jej umysłu, ale kiedy tylko je odkryła, natychmiast przekazała je swojemu mężowi, za co Terradorn był jej bardzo wdzięczny.