Mariusz Frączek

Share this post on:

Opowiadanie bez tytułu

Rozdział pierwszy

Kim jestem?

Parę słów o mnie. Ukończyłem studia o kierunku archeologia, obecnie robię doktorat. Z zamiłowania jestem geologiem. Z racji, że groszem nie śmierdzę, by zyskać materiał do badań, pozostają mi groty. Tam mogę zejść pod ziemię, by znaleźć próbki do badań. Czasem szukam też meteorów, zawsze to coś, z czego można troszkę kasy zdobyć na wyprawy. Ostatnio trochę mi się poszczęściło, znalazłem marsjański meteoryt. Nie było łatwo na nim zarobić, bo przepisy krajowe są złe dla poszukiwaczy. Zazwyczaj piszę dziennik z każdego dnia mojego jestestwa. Niestety czasem muszę pisać zamiast dziennika kronikę, bo nie zawsze mogę pisać na bieżąco. We wszystkich wyprawach towarzyszy mi przyjaciel chyba najlepszy, jakiego mam. Znamy się od przedszkola, to postawny gość potrafi mnie wyciągnąć z najciaśniejszej dziury nawet za sznurówki, jeśli jest taka potrzeba. Niestety, w jaskiniach nie wszędzie za mną wejdzie dlatego czasem „idę” — czytaj: pełznę sam, zawsze mnie ubezpiecza. Kumpel, z wykształcenia to akademicki historyk starożytnych kultur, jest w tym dobry, wielokrotnie brał udział w sympozjach międzynarodowych, z zamiłowania tak jak ja grotołaz. Czasem się zastanawiam czy to, co robię, ma sens… Tyle na dziś.

Rozdział drugi

Kolejna wyprawa

— Kumpel witaj. Mam pomysł. Co robisz w przyszłym tygodniu w środę?

— Hmm raczej nie mam planów na ten dzień, a o ile dni pytasz?

— Słuchaj, dorwałem się do map lidaru okolic gór pienińskich, znalazłem wejście do groty, w której jeszcze nie byliśmy, o ile to jaskinia, trzeba by to sprawdzić. Myślę, że 5—6 dni.

— Znowu mnie naciągasz na urlop… Wiesz, że możesz na mnie liczyć, o ile dostanę urlop.

— Coś wymyślisz, jak będzie możliwość, daj znać, ok.?

— Dobra dam znać tylko powiedz jeszcze kiedy?

— Najlepiej już!

— Ok. za dwa dni dam znać teraz nie mogę, bo jutro mam wykład na temat pisma klinowego.

Tyle z naszej rozmowy, kurcze jak zobaczyłem to wejście aż mnie pili, by tam być już teraz. Nie wiem, czy to wejście do groty, czy też wejście do jakiejś starej opuszczonej kopalni, to dopiero zobaczę na miejscu. Teraz lista przygotowań co mam czego brak. Remanent sprzętu plus zakupy zrobione ja jestem gotów, czekam na telefon. Sam nie pojadę, wiem, że to zbyt niebezpieczne. Jest, wreszcie dzwoni!

— Witaj i jak?

— Słuchaj, będzie problem, mam tylko 3 dni, ale jedziemy!!!

— Trzy dni to nie damy rady całości zobaczyć. Trochę słabo.

— Jak jesteś gotów zaryzykować na pierwsze wejście sam to damy radę, tylko zanim ja ogarnę sprzęt, to paręnaście godzin upłynie, zanim za Tobą pójdę.

— Wiem dam radę. Nie zapomnij lampy UV dobrze naładować. Farbę mam.

— Jedziemy na dwa auta czy mnie zgarniesz po drodze?

— Jedźmy na dwa szkoda czasu. Spotkamy się na miejscu, podsyłam współrzędne.

— Ok.

Dobra godzina 18 z groszami czas na wpis do dziennika. Termin czas i sposób działania ustalony czas na kolację, siusiu i spać. 3:30 budzik nastawiony sprzęt spakowany auto jak muł juczny, obładowany na max. Jak nie siądzie zawieszenie, będę miał szczęście. Nic to jutro wyjazd czas kończyć wpis.

Wyjazd.

Kolejny dzień, pogoda może być, wstawanie ciężkie, emocje były zbyt mocne, by zasnąć. Nieważne to ten dzień czas w drogę. Parking, auto, rozrusznik o szlak jasny nie, nie teraz akumulator padł, jestem wściekły prostownik, przedłużacz czas ucieka, godzinę temu powinienem wyjechać ! Co za przekleństwo na wstępnie taki pech zostało skreślić parę słów reszta później, jak odpali.

Ależ mam pecha! Dziś to zdecydowanie nie mój dzień auto odpaliło kilkadziesiąt kilometrów i znowu przekleństwo stoję w gigantycznym korku przeklęta zakopianka. Coś się dzieje, może pojadę ku nowemu.

Dojechałem, uff, wreszcie siedem godzin, z czego trzy to korki. Na mapie to fajnie wyglądało, a teraz nie wiem, gdzie to jest. Ważne, by spotkać się z przyjacielem.

Ok. Już widzę. Jest auto jeszcze telefon i wyprawa. Coś czuję, że nie bez powodu tyle przeciwności mnie na wstępnie spotkało do następnego wpisu.

— Witaj przyjacielu!

— Hejka

— Sprzęt masz?

— Mam czas się spakować i lecimy!

— Ja już spakowany tylko się ubrać i lecimy.

— Ok. Daj mi pięć minut, ale będziesz musiał wziąć jedną z lin, bo się nie zabiorę.

— Ok. wezmę, wiesz co, jest mały problem, nie wiem czemu, ale dziś mam pecha od samego rana. Długo czekasz?

— Jakieś 2 godziny, czego pecha?

— Długo mówić, po drodze opowiem.

— Masz mapę?

— Mam.

— To do dzieła.

— No i poszły konie po betonie przed nami jakieś siedem km deptania pod górę.

Później dalszy wpis.

Chwilka przerwy jesteśmy na miejscu. Kumpel rozkłada sprzęt, ja robię szybki wpis i zaraz wchodzę w czeluście gór. Co mnie tam czeka? Sam nie wiem. Jedno jest pewne, coś znajdę. Tu jeszcze nie byłem. Pech nie może mnie więcej prześladować, limit wykorzystany czas na coś nowego.

— Skończyłem wpis. Ile jeszcze tobie zajmą czasu przygotowania?

— Wracamy Hubert. Telefonicznie umówimy się na kolejną wyprawę. Musimy działać tak jak do tej pory.

— Dobra na to idę. Tylko jak ma być jak zawsze, to wezmę kilka próbek do badań, rzucę studentom do analizy. Jedna rzecz mnie mocno nurtuje — dlaczego myślisz, że to, co znalazłem, jest tak niebezpieczne?

— Chodzi o symbolikę. Gdyby chodziło o naukę, znalazłbyś coś, co przypomina atom, leczenie coś, co przypomina roślinę, a miecz to symbol broni i to mnie martwi. Wiesz, do czego są zdolni .żądni władzy. Zwłaszcza jeśli chodzi o broń.

— Wiem, do czego są zdolni. Teraz to naprawdę mi napędziłeś stracha.

— Hubercie jest jeszcze jedna sprawa. Jak obejrzysz miecz w świetle dziennym, zobaczysz symbole. To nie jest pismo. Pokażę ci jeden z symboli, które ledwo widać. Trzeba patrzeć pod odpowiednim kontem, słyszałeś o czarnym duchu?

— Nie wiem, o którego chodzi. Było tych nazw sporo.

— Kosmos, NASA, satelita. Teraz łapiesz?

— A teraz już tak. Ten obiekt co go wykryli i trzymają w tajemnicy. Tak naprawdę wiemy tylko, że jest.

— Dlatego nie rozumiem, dlaczego jego kształt jest na mieczu? Zresztą nie tylko jego więcej nie będę mówił, bo nie chcę, by pareidolia miała wpływ na Twoje wnioski.

— Dzięki za info mam już próbki możemy wracać.

Rozdział trzeci

Jak stałem się detektywem naukowym? Chyba naukowym.

Ostatnie wydarzenia mocno mnie poruszyły. Zamiast cieszyć się życiem jak do tej pory, teraz nawet w przypadkowym spotkaniu wzroku przechodnia, przeszywa mnie dreszcz. Czyżbym się bał? Bać się, ale czego? Nie wiem. Może mają na to wpływ wnioski kumpla i jego spostrzeżenia. Jutro pojadę po miecz, w domu go trzymać nie powinienem. Dziś spisałem umowę na skrytkę bankową. Pytanie, czy tam będzie bezpiecznie. Władza zawsze jest w koligacji z pieniędzmi. Jeśli nie tam to gdzie? Jak pobrać próbki do badań, nie niszcząc miecza? Mam groch z kapustą zamiast mózgu! Nic to, trzeba działać bez obaw, bo strach to bardzo zły doradca. Lepiej brać za bary rozsądek.

Koniec wpisu.

Nowy dzień.

Czas się zastanowić, jak nie zwracając uwagi, przynieść miecz do domu i jak pobrać próbki? Hm. Futerał na skrzypce byłby dobry, ale trochę za mały. Mam plecak na gitarę, byłby w sam raz, tylko jak będzie naukowiec wyglądał z pokrowcem na gitarę? Słabo! Zostawię to na chwilę, bo nic mi do głowy nie przychodzi. Co z próbkami jak je pobrać? Stal może być za miękka. Tyle lat a korozja tylko go nadgryzła z jednej strony. To akurat jest dość proste, nóż diamentowy do szkła będzie odpowiedni. Market i się kupi. Po dwa w jednym by to nie było zbyt podejrzane trzeba będzie płacić gotówką, bo kartą to i tak ci, co mają władzę, mogliby łatwo namierzyć, co kupowałem. Ta markety a przecież tam jest monitoring! Dalej lipa, ale jest kilka małych sklepów, tam kupię. Próbki zabezpieczę w zgrzewarce próżniowej. Pozostaje temat dostarczenia i odniesienia miecza tak by nikt nic nie podejrzewał. Myśl, myśl szybciej czas ucieka…

Jest rozwiązanie! Wreszcie mam pomysł, zamówiłem mapy w drukarni w dużej rozdzielczości, powinny już być do odbioru. Dzwonię. Później do papierniczego. Trzeba kupić teczkę, taką jak widziałem u plastyków, tam miecz się zmieści.

— Witam, mam pytanie. Jak tam moje mapy?

— Pisaliśmy do pana na adres mailowy, że są do odbioru tydzień temu.

— Świetnie. Ostatnio nie miałem dostępu do sieci. Mogę dziś odebrać?

— Zapraszam.

Jest nieźle, część planu ładnie się układa oby tak dalej. Czas na spacer farmera po mieście. Telefon muszę zostawić w domu, bo przecież mogą mnie śledzić, dobrze, że sobie o tym przypomniałem.

Koniec wpisu.

Kolejny wpis.

Obeszło się bez żadnych incydentów. Mam, co trzeba, miecz leży na biurku. Czas pobrać próbki. Teraz jak dokładnie go obejrzałem, jest jeszcze dziwniejszy, niż mi się wydawał. Jest wykonany z tak różnych materiałów. Jedna strona ostrza jest wyraźnie skorodowana, neodym mocno przyciąga, druga strona błyszcząca, wydaje się metalowa, neodym słabo reaguje, ale przyciąga. Zbrocze w kolorze złota, ale to nie złoto próbka reaguje z kwasem czyste bez śladów korozji, neodym nie reaguje. Jelec ma nalot jakby patynę, neodym nie przyciąga. Trzon, hm… Jest owinięty rzemieniem albo czymś, co go do złudzenia przypomina. Tylko te węzły po co? Raczej nie wygodnie się go dzierży, trochę uwierają. Głownia – tu już jest całkiem ciekawie, kształtem przypomina oszlifowany diament, tyle że spłaszczony z zewnątrz coś, co tworzy obramowanie środka, nie reaguje ani na neodym, ani na kwasy bardzo twarda pobranie próbki bardzo trudne, wnętrze głowni przypomina kryształ może minerał pobranie próbki niemożliwe, jeśli to diament to dlaczego karminowo—czerwony? Takiego koloru nigdy nie widziałem. Cała klinga pokryta jest wygrawerowanymi lub wybitymi symbolami może pismem mnie nieznanym. Na sztychu również pismo gdzieś takie widziałem, na głowicy znaki odciśnięte trochę przypominają pismo klinowe, ale ich kształt zamyka się w trójkąt. I to, co najdziwniejsze jak ktoś umieścił znaki w krysztale wewnątrz? Te są jeszcze dziwniejsze, bo dają wrażenie trój wymiaru dziwne. Wszystkie symbole sfotografowane. Tyle z moich wstępnych oględzin, próbki pobrane i zabezpieczone, czas ukryć miecz.

Dzień czwarty

Plan na dziś: skontaktować się z ośrodkami badawczymi w sprawie przesłania próbek do datowania i spektrografii składu stopów, sprawa druga biblioteka akademicka poszukać podobnych wzorów znaków – pisma, sprawa trzecia umówić się z językoznawcą starożytnych dialektów (może ktoś ze znajomych znajdzie chwilkę na spotkanie). Pewno i tak dnia mi braknie, wpisy dokonuję w intranecie to jedyne bezpieczne miejsce do przetrzymywania danych ukrytych przed władzami. Nawet jeśli zdobędą dane, to przynajmniej nie dowiedzą się, kto je umieścił. Koniec wpisu.

— Witam. Mam kolejne próbki do badań, mogę przesłać kurierem?

— Dzień dobry witam stałego klienta, znowu minerały do standardowej procedury?

— Tym razem mam próbki stopów do badania. Tak jak zwykle datowanie i skład.

— Proszę przesłać. Opłatę pan zna?

— Tak przelew będzie, zanim próbki dotrą, tylko tym razem zależy mi na czasie. Dałoby się coś przyspieszyć?

— Łatwe to nie będzie, ale możemy za dodatkową opłatą przyśpieszyć do dwóch tygodni od dostarczenia próbek.

— Dobrze próbki dziś wyślę i czekam na wyniki. Proszę przesłać tam gdzie zawsze.

— Klient nasz pan. Jak pan sobie życzy.

Z pozostałymi dwoma ośrodkami poszło tak samo, jednak bycie stałym klientem ma swoje zalety.

Kolejny wpis

Siedem godzin szukania, porównywania pism i nic podobnego z wyjątkiem tych na sztychu, te częściowo są podobne do staroindyjskiego dialektu. Muszę się skontaktować ze znawcą tego tematu. Dobrze, że mam chociaż punkt zaczepienia. Przeglądałem również różne pisma węzełkowe, podobne mieli Wikingowie, ale żeby to sprawdzić musiałbym odwinąć rzemienie z trzonu, a to nie wchodzi w grę.

Koniec wpisu.

— Dzień dobry panie Profesorze mam takie pytanie do pana czy mógłbym je zadać?

— Jeśli pan jest dziennikarzem to nie jeśli naukowcem to mogę wysłuchać.

— Panie profesorze pracuję na uniwersytecie, po rozmowie z rektorem polecił mi pana. Znalazłem pewien artefakt, na którym jest pismo, w którym jak sądzę, jest pan ekspertem.

— Dawno nikt nie znalazł artefaktu z takim pismem, zainteresował mnie pan.

— Panie profesorze czy moglibyśmy się spotkać w tej sprawie? Przyznaje, że zależy mi na czasie.

— Środa w przyszłym tygodniu o godzinie 16:00 odpowiada panu?

— Tak panie profesorze. Spotkamy się w uniwersyteckiej bibliotece?

— Tak myślę, że to dobre miejsce na taką rozmowę.

— W takim razie do zobaczenia i dziękuję za pana czas.

Następny wpis. Co za szalony dzień dawno takiego nie miałem, by cały plan zrealizować.

Telefon dzwoni.

— Dobry wieczór słucham?

— Beep, beep, beep.

Co to było? Głuchy telefon? Numer nieznany? Dziwne ktoś pewnie się pomylił albo jakiś „ofertowiec” się nie doczekał albo… no właśnie znowu mnie dopada podejrzliwość. Nie mogę się doczekać spotkania z profesorem. Drugiego takiego znawcy nie ma w Europie. Jeśli on mnie nie naprowadzi na jakiś trop, to będzie ślepa uliczka, kolejny znawca jest w Indiach, a ja nie znam języka hindi. Po angielsku spokojnie dam radę. Wiem jednak, że ten naukowiec nie chętnie rozmawia w innym języku niż hindi.

Znowu telefon. Co jest?

— Dobry wieczór słucham?

— Beep, beep, beep.

Cholera jedna pomyłka to rozumiem, ale dwie? To już podejrzane. Kończę wpis i lecę do baru naprzeciwko tak na wszelki wypadek, licho nie śpi. Koniec wpisu.

Po dwóch godzinach.

Je pierdzielę, teraz już wiem co to były za telefony, Mieszkanie wygląda, jakby huragan przez nie przeleciał i to przynajmniej czwartej kategorii. Czego szukali chyba nie miecza? Teraz pytanie zgłaszać włam na policję czy nie? Jak nie zgłoszę, a to ich sprawka to stanie się oczywistym, że mam coś do ukrycia. Jak zgłoszę, to będą mnie ciągać o dowolnej porze na zeznania okazania itp. Hm… Jest jeszcze jedno, co mnie zastanawia. Nic pod kamienicę nie podjechało i nikt nie wchodził do klatki. Dziwne. Jednak zgłoszę na policję, niech przynajmniej przyjmą zgłoszenie. Co ciekawe, bo nic nie zginęło (chyba), ale szczególnie interesowały włamywaczy lub włamywacza mapy co dziś odebrałem.

Dzień piąty

Sprzątanie.

Dzień szósty

Czas na kolejną zasłonę dymną dziś oficjalnie umówię się z kumplem na kolejny wyjazd tym razem w Góry Stołowe te, do których dotyczyły mapy. Później dopiszę resztę.

— Witaj kumplu. Mam kiepskie informacje.

— Cześć co to za info?

— Miałem włam na chatę, nic nie zginęło.

— Zgłosiłeś

— Tak.

— I co?

— Spisali protokół, a sprzątanie zostało mi.

— Domyślam się huragan klasy jakiej?

— Czwartej

—Nie dobrze sporo sprzątania.

— Ale dzwonie nie w tej sprawie, małe mieszkanie łatwo posprzątać. Dzwonię, bo mam nową lokalizację, wybierzemy się na wyprawę?

— Jaskinia?

— Tak w Górach Stołowych dwa dni temu odebrałem mapy.

— Kiedy wyjazd?

— Najlepiej jutro.

— To tankuj auto koszty jak zawsze po 50%

— Na Ciebie zawsze mogę liczyć he, he.

— Jutro start o 3:00 dojedziemy na czas.

— Dobrze jesteśmy umówieni.

Dalsza część wpisu muszę przekazać parę informacji kumplowi, ale to zależy, co powie, kiedy się spotkamy, a właściwie w jaskini inaczej może z nimi mieć coś wspólnego, bo nie wierzę, by w dwie godziny jedna osoba mogła mieszkanie roznieść w taki sposób. Z kolei, gdyby miał coś z nimi wspólnego, to przecież miecz miał w ręku, a mi go oddał . Cholera czego nie skończyłem kryminalistyki, byłoby łatwiej. Koniec wpisu.

Dzień siódmy

Wyjazd

— Witaj kumplu, jedziemy!

— Przyjacielu czas na przygodę

Po 6 godzinach jazdy bez słowa coś wisi w powietrzu, tylko co?

Jesteśmy na miejscu, zbieramy sprzęt.

— Czemu się nie odezwałeś w czasie drogi.

— W jaskini ci powiem

Czeka nas spory dystans 12 kilometrów hmm pewnie znowu bez słowa.

— Zapakowany?

— Tak idziemy.

Znowu cisza nigdy tak nie było. Wolałbym z tej jaskini jednak wyjść, ale skoro kumpel milczy, to ma powód, by milczeć, chyba? Mam nadzieję, że nie idę na wyrok, co prawda tu nie ma nikogo żadnych aut, żadnych turystów to też może martwić i to milczenie kumpla…

Może później jeszcze coś napiszę, muszę komuś zaufać, sam nie rozsupłam tej zagadki.

— Idziemy już trzy godziny, a Ty się nie odzywasz, idę na wyrok?

— Nie obawiaj się.

— Hitlerowcy też tak mówili.

— Wierz mi, nie o to chodzi. Wejdźmy do jaskini.

— Taa, to tak jak wejść w pieczarę otchłani, ale i tak już nic nie zmienię

— ———————

— Jesteśmy w jaskini. Możesz powiedzieć, o co chodzi?

— Za płytko jeszcze jesteśmy.

— Powiedz, jak będziemy tam gdzie trzeba.

— Przyjacielu teraz jesteśmy wystarczająco głęboko by to, co chcę i muszę ci powiedzieć. Nie będzie nikt, tego podsłuchał.

— Co chcesz mi powiedzieć. Już po mnie więcej światła nie zobaczę?

— Zapomnij, jak bym chciał, już byś nie żył wiele razy.

— Fakt dupę moją ratowałeś wielokrotnie.

— Słuchaj uważnie. Albo zrezygnujesz z dalszego śledztwa albo… No wiesz jak, to się skończy.

— Ten włam to Twoja sprawka?

— Przyjacielu nie, nie moja, ale wiem, dlaczego i kto to zrobił dlatego to moje milczenie.

— Dalej nie mówisz mi wszystkiego,

— Nie wytrzymam, chcesz żyć!

— No jasne to nie zadawaj takich pytań. Tu jesteśmy sami, ale i tak nie mogę ci powiedzieć wiele rzeczy, bo zginiesz!

—Niech będzie i co dalej?

— Masz miecz, schowałeś go, mnie nie mów gdzie, tak będzie bezpieczniej.

— Ale ja już wysłałem próbki do badań.

— I tak dostaniesz odpowiedź, że próbki nie do zidentyfikowania.

— Żartujesz?

— Nie.

— Co z mieczem?

— Ukryłeś go tak?

— Tak.

— Mnie nie mów, gdzie on jest, bo będę musiał ujawnić, a tego nie chcę

— Powiesz mi, kim jesteś?

— Twoim przyjacielem i nim chcę zostać, dlatego ta rozmowa w tym miejscu.

— Zostaw temat i nie ujawniaj miejsca ukrycia miecza.

— Co ze zdjęciami symboli?

— Jak chcesz, szukaj, ale to bardzo niebezpieczne, proponuję wykasować.

— Jako naukowi…

— Już ci powiedziałem, jak chcesz żyć, zostaw ten temat i tyle.

— Rozumiem.

— Dalej będziesz moim przyjacielem?

— Kumplu a czy żyłbym, gdyby nie ty?

Share this post on:

5 Comments

  1. Ok, więc przeczytałem ponownie opowiadanie i obejrzałem film Pana Marka wycofuje moją opinię, niema to nic wspólnego z ChatGpt

  2. Ten tekścior wydaje się być napisany przez ChatGPT. Styl i sposób w jaki opisane jest opowiadanie sugerują, że to właśnie on mogła być jego autorem.

  3. Muszę Cię kolego zmartwić ten tekst powstał znacznie wcześniej niż sztuczna inteligencja została udostępniona więc mogę zapewnić że to moje opowiadanie od początku do końca.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *