Share this post on:

Nie pamiętam ile wtedy miałem lat. Przypuszczam, że byłem dziesięcioletnim, może dwunastoletnim chłopcem. Z całą pewnością nie było to później. Idąc tym tropem wspomnień, mogę powiedzieć, że wydarzyło się to w latach 1974 do 1976. O ile data jest dziś trudna do ustalenia, to nie mam wątpliwości co do miejsca, w którym doszło do zdarzenia, które dziś po blisko pół wieku odmieniło moje życie.

Brak alternatywnego tekstu dla tego zdjęcia

Miejscem tym była biblioteka. Ściślej rzecz ujmując Pyrzycka Biblioteka Publiczna (Na zdjęciach), znajdująca się w Pyrzycach przy ulicy Zabytkowej (53.14091305963916, 14.89156821061274). Dlaczego o tym piszę?

Brak alternatywnego tekstu dla tego zdjęcia

Ponieważ jestem tego pewny, że to właśnie tam w tej konkretnej bibliotece, w tym konkretnym miejscu powstał pomysł, który w 2019 r. czyli blisko po pół wieku został przeze mnie zrealizowany. Mało tego zrealizowałem go właśnie w tym budynku, w Kaplicy Świętego Ducha, która, choć nadal jest budynkiem administrowanym przez Pyrzycką Bibliotekę Publiczną, to nie mieści już księgozbioru biblioteki. Dla wyjaśnienia obecnie jest to Dział Tradycji – „Muzeum Ziemi Pyrzyckiej”.

Co się wydarzyło blisko pół wieku temu w tym budynku? Byłem wtedy młodym chłopcem. Odwiedzałem bibliotekę dość regularnie, wypożyczając różne książki. Dziś już nawet nie pamiętam jakie. Któregoś dnia szukając między regałami książki dla siebie, pomyślałem, że byłoby cudownie, gdyby na tych półkach stanęła książka mojego autorstwa. Ten pomysł powstał właśnie tam i dlatego jest to dla mnie szczególne miejsce, które często z przyjemnością odwiedzam z okazji różnych wydarzeń kulturalnych, które są tam organizowane.

Marzenie, to tylko marzenie. Marzyć o czymś można przez całe życie i z tym marzeniem umrzeć. Umrzeć z niezrealizowanym marzeniem… Jakie to przykre i smutne. Prawda? Ile takich marzeń ludzie zabierają ze sobą do grobów? Ogromne ilości! Marzenie niezamienione w cel, pozostaje zawsze tylko marzeniem, często niespełnionym. W moim przypadku byłoby podobnie, gdyby nie to, co wydarzyło się ponad ćwierć wieku później. Nie opiszę tego, zostawię to dla siebie. W wyniku przykrego dla mnie epizodu w życiu nie z własnej woli zostałem sam. Mało tego, że sam, byłem chory, samotny i pozbawiony perspektyw. Krótko mówiąc padłem i na dodatek podczas tego upadku bardzo się poturbowałem. Nie znałem jeszcze wtedy powiedzenia, które dotarło do mnie dopiero w ostatnich czasach, a którego autora w momencie pisania tego tekstu nie znam „Nie ma nic silniejszego niż złamany człowiek, który sam się odbudował.” Nie zdawałem sobie nawet sprawy, że byłem złamany. Minęły lata, a ja wciąż nie potrafiłem się podnieść. Kiedy tak sobie leżałem udając przed samym sobą, że stoję, nagle przypomniałem sobie o swoim marzeniu. Nie miałem wtedy nic do stracenia i to „nic” okazało się czymś wyjątkowo wartościowym czymś, co odmieniło moje dotychczasowe życie.

Istnieję, bo mam marzenia. Dla tych marzeń istnieję, dla nich cierpię upokorzenia, dla nich ośmieliłem się!

W mojej głowie nagle zaczęły pojawiać się różne sceny. Młoda niewinna kobieta, złożona w ofierze jakiemuś wrednemu bóstwu. Widziałem to dokładnie w swojej wyobraźni. Postanowiłem opisać tę scenę. Tak powstał pierwszy rozdział powieści fantasy Król Myśli. Po tym pojawiły się kolejne „wizje” i powstawały następne rozdziały. W 2019 roku powieść została ukończona.

W tym miejscu swojego opowiadania powinienem napisać, w jaki sposób tę powieść wydałem, ale to jest tak ciekawa i pełna przemyśleń historia, że dziś ją pominę. Opowiem o tym innym razem, podobnie jak o grafikach zamieszczonych na okładkach i wewnątrz książki

Powieść napisana przez mieszkańca małego miasteczka, co nie dziwota, spotkała się z ciepłym przyjęciem władz miasta i dyrekcji pyrzyckiej biblioteki. Uzyskałem nawet zgodę na zamieszczenie na okładce książki herbu miasta.

Brak alternatywnego tekstu dla tego zdjęcia

03 grudnia 2019 roku w budynku „mojej” biblioteki odbyła się premiera powieści Król Myśli. Przyszło dużo osób. Była moja mama, Pani burmistrz, Pan zastępca burmistrza, Pani dyrektor biblioteki, Pani korektorka i jednocześnie redaktorka tekstu, koleżanki ze szkoły podstawowej, moi koledzy wędkarze (o tym innym razem), młodzież szkolna i inni, których nie znam. Na koniec wszystkich gości zaprosiłem na małe przyjęcie, częstując ich tortem upieczonym przez moją osiemdziesięciojednoletnią wówczas mamę.

Całe to wydarzenie nagrałem, dzięki czemu osoby czytające ten tekst, mogą je obejrzeć.

Tu powstało marzenie, które zamieniłem w cel i zrealizowałem.

Winien jestem jeszcze wyjaśnienie dotyczące autocytatu, który napisałem kursywą i wyróżniłem tłustym drukiem.

Istnieję, bo mam marzenia. Dla tych marzeń istnieję, dla nich cierpię upokorzenia, dla nich ośmieliłem się!

Są to słowa jednego z bohaterów powieści, negatywnego bohatera, wrednego bóstwa, któremu złożono w ofierze niewinną młodą kobietę. Dopiero jakiś czas po ich napisaniu zrozumiałem, że te słowa opisują mnie.

Marek Malman

cdn.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *