Share this post on:

Scena z udziałem Ariona Kambeldona bohatera trylogii (kopia tekstu).

Arion Kambeldon umiał sobie radzić z szybkimi napastnikami. Z szybkimi i wielkimi również. Szybcy czy wolni, wielcy czy mali, oni wszyscy mają miejsca wrażliwe na ból, o czym wyborowy szermierz wiedział doskonale. Wszyscy oni zaczynając walkę z Arionem Kambeldonem nie mieli bladego pojęcia, jak szybki i sprawny jest dziedzic Rodu Rubinu. Blondyn zawył przeraźliwie cięty w łokieć, jego łysy kompan zawył jeszcze głośniej, po tym jak Arion, niemal w jednej chwili ciął go w kolano. Dwa męskie głosy, jeden tenor, drugi bas rozbrzmiały okrzykami bólu w ciasnej uliczce Arion zmylił blondyna błyskawiczną woltą, przeskoczył nad ostrzem miecza, w tym czasie samym końcem klingi ciął łysego
w ucho. Łysy zawył, w jego oczach pojawiła się wściekłość, trzęsąc głową zawinął swym orężem i zaatakował. Arion machnął mieczem i uderzył go płazem w głowę. Ugodzony klapnął tyłkiem na bruk, zęby zadzwoniły mu, aż było słychać, gwiazdy pokazały się w jego oczach, a po chwili ogarnęła go ciemność i błogi spokój. Ból jednak trwał. Blondyn szeroko zamachnął swoją bronią. Arion bez problemu zanurkował pod ostrzem, w skłonie walnął blondyna w kolano, zawirował. Blondyn zatoczył się, a wtedy Arion doskoczył do niego i wbił ostrze miecza w jego brzuch. Odgłos wydobywających się gazów z trzewi pomieszał się ze skowytem. Byłoby po sprawie, gdyby z uliczki nie wyskoczyli nagle dwaj kolejni wysłannicy jego brata. Człowiek w kolczudze i hełmie na głowie zaryczał, zerwał się i rzucił na oślep na księcia. Arion odskoczył, uchylił się, a uzbrojony zbir wpadł na leżące ciało blondyna i się przewrócił. Następny był rozsądniejszy i cichszy, zaatakował Ariona tnąc mieczem na odlew. Ten uniknął ostrza szybkim zwodem i z półobrotu ciął napastnika dwa razy w oba łokcie. Cichy do tej chwili zawył przeraźliwie, ale miecza nie wypuścił. Ponownie, choć z trudem się zamachnął. W bólu ciął szeroko i bezładnie. Arion z łatwością wywinął się z zasięgu ostrza. Zwód wyniósł go za plecy napastnika. Takiej okazji nie można było zmarnować. Szybko odwrócił miecz i ciął z tyłu, pionowo od dołu w sam środek sempiterny. Napastnik rzucił swój miecz i obiema rękoma złapał się za pośladki, zawył z bólu, jego nogi drżały, ugiął kolana, z jego wnętrza wyleciały fekalia. Do akcji ponownie wkroczył uzbrojony w hełmie. Podniósł się, zaatakował z krzykiem. Arion uskoczył, zanurkował pod ostrzem, a w przelocie chlasnął uzbrojonego między oczy. Hełm ochronił jego głowę, ale cios trafił w łuki brwiowe, krew zalała mu oczy. Rzucił się na Ariona na oślep, zamachnął się mieczem i trafił we wstającego łysego. Zmiótł mu głowę z barków. Z uciętej tchawicy z sykiem uszło powietrze, krew buchnęła wysoko w górę. Łysa głowa potoczyła się po bruku, jego ciało osunęło się bezwładnie na ziemię. Uzbrojony przetarł ręką zakrwawione oczy i zrozumiał, co się stało. Był wściekły, rozglądał się w poszukiwaniu Ariona i właśnie w tym momencie ostrze miecza przejechało nieodczuwalnie po jego tętnicy szyjnej. Rozglądał się wokół szukając swej ofiary, która oddalała się pośpiesznie od niego i od murów Królewskiego Portu, kierując się na wschód, tą samą drogą, którą przed laty podążał król Plenhedryki. Obok niego szedł bogin. Obaj milczeli. Nie uszli daleko, gdy nagle pojawiła się przed nimi na białej klaczy rudowłosa dziewczyna. Król znał ją ze swoich snów, to ona pokazała mu w nich miecz Szafiru. Była tak piękna, że Arion nie mógł wyjść z podziwu. Jej uroda wręcz odebrała mu mowę.

Kup trylogię „Król Myśli” https://marfish.pl/sklep/ >>>

Zobacz, co czytelnicy napisali o trylogii „Król Mysli” >>>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *